Przeklęte mięśniaki

Niedawno przeszłam zabieg histeroskopii. W sposób nieinwazyjny usunięto mi trzycentymetrowego mięśniaka podśluzówkowego, który ze względu na umiejscowienie utrudniał mi bardzo życie.
Przez ostatnie dwa lata szukałam rozwiązania mojego problemu, którym byłaby alternatywa na usunięcie macicy (histerektomia), czekające mnie najprawdopodobniej w niedługiej perspektywie.
Ze względu na obfite krwawienia skończyłam dwa razy w szpitalu, a w ubiegłym roku podczas miesiączek praktycznie nie wstawałam z łóżka, będąc już na progu anemii. Mimo wszystko – nie do końca zdawałam sobie sprawę z mojej kondycji.
We Włoszech, szukając rozwiązania mojego problemu trafiłam na blog Eleonory Manfrini „Maledetto fibroma” (Przeklęty mięśniak). Przeczytałam również jej książkę o tym samym tytule, którą doceniam jako kobieta i jako dziennikarka. Dzięki niej uzyskałam wiele informacji o mojej przypadłości, zrozumiałam wszystkie zagrożenia związane z nią, poznałam wszystkie techniki walki z przeklętymi mięśniakami. Pojawiła się nadzieja na to, że dla mnie – jak i dla wielu kobiet – istnieje alternatywa, jaką jest właśnie histeroskopia operacyjna (czyli wejście do macicy przez organy rozrodcze i usunięcie mięśniaka) oraz terapia farmakologiczna. We Włoszech to już staje się „złotym standardem”, w Polsce niestety jeszcze nie. Dzięki grupie wsparcia i wypowiedziom kobiet na blogu Eleonory i na jej stronie na FB, nie czułam się osamotniona z moim problemem. Podziwiałam również te kobiety, które były w bardziej skomplikowanej sytuacji niż ja i walczyły z „przeklętymi mięśniakami” od lat na wszelkie możliwe sposoby. Jest to przypadłość, która dotyka od 25% do 50% populacji kobiecej na świecie, ale ponieważ dotyczy sprawy bardzo intymnej, nie mówi się o niej prawie wcale.
Przez trzy miesiące przyjmowałam nową terapię hormonalną Esmya (wprowadzającą w menopauzę chemiczną), która nie jest jeszcze upowszechniona w Polsce. Doświadczyłam jej skutków ubocznych i jej ewentualnych dobrodziejstw.
Praktykowałam również jogę terapeutyczną, która mi bardzo pomagała pokonywać wszystkie trudności fizyczne i psychiczne (wzmacniała mnie, pozwalała walczyć ze stresem oraz wahaniami nastrojów wywoływanymi przez pastylkę).

Wiem, że moje zło nadal we mnie drzemie (mam jeszcze dwa mniej groźne mięśniaki podsurowicówkowe). Wiem także, że miałam dużo szczęścia oraz dobrych i świadomych lekarzy (zarówno w Polsce, jak i we Włoszech), i że mój problem został wykryty w samą porę, ale i że nadal będę musiała mieć go pod kontrolą.

Przy tej okazji pragnę podziękować wszystkim tym, którzy wspierali mnie w mojej walce z „przeklętymi mięśniakami”. Obiecałam również, że jako osoba publiczna opowiem moją historię, aby uwrażliwić polskie kobiety na ten palący problem oraz na fakt, że dziś istnieją już alternatywy na histerektomie i są one w Europie „złotym standardem”. Ważne jest, aby mięśniaki zostały wykryte w porę…

Agnieszka Zakrzewicz

 

dowiedz się więcej o mięśniakach:

http://www.leczymymiesniaki.pl/

http://m.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/choroby-kobiece/miesniaki-macicy-nowoczesne-leczenie-a-nie-histerektomia_39842.html

 

Międzynarodowy dzień przemocy wobec kobiet obchodzony we włoskim Parlamencie

Jestem zaszczycona, że mogłam uczestniczyć dziś, 25 listopada 2017 r., z okazji Międzynarodowego dnia przeciwko przemocy wobec kobiet, w tym niezwykłym wydarzeniu, które powinno być przykładem dla całego świata.

We włoskim Parlamencie, w Izbie Deputowanych na Montecitorio, z woli jej Przewodniczącej Laury Boldrini, zgromadziło się blisko tysiąc kobiet reprezentujących wszystkie stowarzyszenia działające przeciwko przemocy wobec nich.

Jak wynika ze statystyk, 80% aktów przemocy dokonywanych na kobietach to przemoc domowa. We Włoszech tragicznym fenomenem jest „femminicidio” (morderstwo kobiet), które dopiero od niedawna stało się przestępstwem karalnym. Praktycznie co dwa dni ginie kobieta zabita ręką mężczyzny. Rozważa się również konieczność wprowadzenia do kodeksu karnego innego, osobnego przestępstwa jakim jest „figliocidio”- zabicie dziecka z zemsty na matce. W latach 2000-2016 było aż 400 przypadków tej odrażającej i niepojętej zbrodni. 10% wszystkich nastolatek jest regularnie molestowana seksualnie.
Pomimo, że żyjemy w XXI w., nadal istnieje niewolnictwo – zwłaszcza w stosunku do kobiet, które zostają zniewolone dla celów prostytucji. Prawie 80% imigrantek przybywających do Włoch, podczas nieludzkiej przeprawy przez pustynię oraz morze było torturowanych i gwałconych.
Oprócz gwałtu i przemocy fizycznej, występuje coraz częściej fenomen stalkingu, a także cyberbprzemocy, której narzędziem stają się media społecznościowe. Również prasa i telewizja w poszukiwaniu taniej sensacji, którą łatwo się sprzedaje, dopuszcza się przemocy wobec kobiet i naruszenia ich sfery intymnej, a także podżega do zachowań seksistowskich oraz przemocy werbalnej.
Pocieszający jest fakt, że na przestrzeni ostatnich lat rośnie wśród kobiet świadomość zagrożenia przemocą, a także umiejętność obrony przed nią. Coraz więcej ofiar w momencie pierwszych oznak agresji potrafi przerwać relację z gwałtownym mężczyzną, wiedząc, że może ona doprowadzić do tragedii. Coraz więcej ofiar zgłasza gwałty, molestowanie i przemoc (także domową) na policję. We Włoszech otwierane są również ośrodki dla mężczyzn dopuszczających się przemocy wobec kobiet, w których mogą oni otrzymać profesjonalną pomoc.
Przerażający jest natomiast fakt, że większość oprawców kobiet wie, iż jest bezkarna i że pomimo wyroku opuści szybko więzienie za dobre sprawowanie, i będzie mogła prześladować nadal swoją ofiarę. Przemoc wobec kobiet, tak jak pedofilia, to przestępstwo zazwyczaj seryjne – często ofiarami jednego mężczyzny pada kilka kobiet.

We Włoszech z przemocą wobec kobiet jest jak z mafią. Istnieje nadal społeczna zmowa milczenia, ale również budzi się społeczna świadomość, a państwo buduje profesjonalne struktury do walki z nią. W przebudzeniu tej świadomości i odpowiedzialności społecznej najważniejszą rolę odegrał włoski feminizm – podkreśliła w swojej mowie Prezydent Izby Deputowanych Laura Boldrini.

To był wzruszający, ale i bardzo ciężki dzień dla mnie, choć przemocą wobec kobiet i pedofilią zajmuję się od lat jako dziennikarz. Co innego jest jednak czytać i analizować statystyki lub rozmawiać indywidualnie z ofiarami lub ich adwokatami. Co innego natomiast w sali Parlamentu, w obecności blisko tysiąca kobiet, słuchać historii z ust ofiar lub ich bliskich.

Wśród kobiet, które zabrały dziś głos były min: Serafina Strano – lekarka sycylijska, która podczas dyżuru została wielokrotnie zgwałcona i skatowana przez pacjenta, cudem uchodząc z życiem; Touria Tchiche – kobieta pochodzenia marokańskiego, która przez dwadzieścia lat była ofiarą przemocy domowej, matka pięciorga dzieci (ośmiokrotnie zaszła w ciążę), której mąż pomimo, iż został skazany za gwałty i przemoc na wiele lat więzienia, jest już na wolności; Concetta Raccuia, mama Sary Di Pietrantonio, która po oskarżeniu swojego byłego chłopaka za długotrwały stalking została przez niego bestialsko zamordowana i spalona 29 maja 2016 r., na peryferiach Rzymu; Emanuela De Vito – kobieta, która cudem przeżyła próbę zabójstwa dokonanego przez narzeczonego w 2005 r., który już jest na wolności; Antonella Penati – ofiara dzieciobójstwa dokonanego przez męża, który chcąc ukarać żonę za separację zabił ich ośmioletniego synka zadając mu 34 rany nożem; Blessing Okoedion – ofiarę współczesnego handlu ludźmi i niewolnictwa dla prostytucji; Alice Masala – licealistki, która przez miesiące była ofiarą molestowania werbalnego przy pomocy mediów społecznościowych ze strony swoich kolegów szkolnych; Maria Teresa Giglio, matka Tiziany Cantone, która odebrała sobie życie po kilku miesiącach hejtu medialnego, po tym gdy jej narzeczony w odwecie zamieścił w mediach społecznościowych wideo porno, jakie jej nakręcił.

Oprócz ofiar, które opowiadały o swoim doświadczeniu dziś w auli włoskiego Parlamentu (wydarzeniu transmitowanym na żywo przez włoską telewizję publiczną RAI2), głos zabrały też kobiety biorące udział w walce z przemocą; Antonella Veltri – wiceprezes Stowarzyszenia Di.Re – sieci kobiecej zrzeszającej ośrodki antyprzemocowe i schroniska dla kobiet na całym terytorium Włoch; Grazia Biondi – Prezeska Stowarzyszenia Manden, które skupia 600 kobiet niosących sobie wzajemnie pomoc psychologiczną i prawną oraz zajmujących się prewencją w szkołach; Maria Monteleone – rzymska prokurator stojąca na czele specjalnej grupy prokuratorskiej zajmującej się przestępstwami gwałtu, stalkingu, przemocy domowej i zabójstw kobiet; Maria José Falcicchia – z Biura prewencji i pomocy publicznej z Kwestury w Mediolanie, zajmującego się interwencjami w sytuacjach kryzysowych przemocy wobec kobiet i oddalaniu mężczyzn gwałtownych; Linda Laura Sabbadini – odpowiedzialna przez lata w biurze ISTAT za statystyki dotyczące przemocy wobec kobiet; Maria Gabriella Carnieri Moscatelli – Prezeska Telefono Rosa (Różowy Telefon); Luisa Betti – dziennikarka studiująca od lat język mediów w stosunku do gwałtów i zabójstw kobiet; Nicoletta Malesa – koordynatorka CAM (Centrum dla mężczyzn stosujących przemoc wobec kobiet).
List w imieniu mężczyzn sprzeciwiających się przemocy wobec kobiet, napisany przez znanego pisarza Paolo di Paolo, przeczytała aktorka i autorka programów telewizyjnych Serena Dandini.

Międzynarodowy dzień przeciwko przemocy wobec kobiet obchodzony 25 listopada 2017 r., we włoskim Parlamencie był przykładem tego co kobiety mogą i powinny robić wspólnie, by uświadamiać się i chronić przed tym, co może spotkać je ze strony mężczyzn mających skłonność do przemocy, niestety każdego dnia…

Agnieszka Zakrzewicz

Święte Drzewo

Piękno Wielkiej Wyspy naprawdę trudno opisać. Żywe, wibrujące kolory, niesamowite światło i przejrzystość powietrza powodują, że wszystko to na co patrzysz przenika cię, raduje oczy, wypełnia duszę.

Przed bramą hotelu czeka na nas Donato. Jest człowiekiem niewielkiego wzrostu i nieokreślonego wieku. Należy do plemienia Sakalawa, które od wieków dominuje w tym rejonie Madagaskaru. Kuśtyka lekko pociągając za sobą lewą nogę. Twarz dobroduszna i poważne spojrzenie czynią z niego człowieka godnego zaufania. Od dwudziestu lat pracuje w turystyce. Ma pod sobą grupkę „beach bays-ów”, którymi dowodzi przy pomocy małego telefonu komórkowego, starego typu.

Przedstawia nam kierowcę o imieniu Zafi i swojego pomocnika Ahmeda. Wsiadamy do terenowej Toyoty i wyruszamy w podróż dookoła wyspy. Szybko orientuję się, że w tym samym samochodzie jedzie jeden animista, dwóch chrześcijan, dwóch ateistów i jeden muzułmanin. To urok multietnicznych i multikulurowych miejsc świata, gdzie panuje religijny pokój.

Używając trochę wyobraźni można powiedzieć, że Nosy Be ma formę żółwia. Żółwiową głowę stanowi półwysep leżący pomiędzy zatokami Befotaki i Mahazandry, cztery łapy: Andilana, Antafianambrity, Ambatoalaka i Andimakabo, olbrzymi ogon to natomiast Rezerwa Naturalna Lokobe.

Animizm to system wierzeń stary jak świat, choć jego definicja została opracowana przez ewolucjonistę Edwarda B. Taylora dopiero pod koniec XIX wieku. Nie rozróżnia on pomiędzy światem duchowym i materialnym, przypisując nieśmiertelną duszę także zwierzętom, drzewom, górom, rzekom i innym elementom natury. Blisko połowa wszystkich Malgaszy to animiści praktykujący kult przodków i rytuały z nim związanie, druga połowa to chrześcijanie (należący do różnych kościołów katolickich), a niewielka mniejszość wyznaje islam.

Wiele ludów czci Święte Drzewa. Pod figowcem rosnącym w Bodhgaya – miejscowości we wschodnio-południowych Indiach – Budda Siakjamuni osiągnął oświecenie. Drzewo Bohdi to dla buddystów symbol pokoju, światła, ochrony przed ciemnymi mocami, siły.

Także na Nosy Be rośnie Święte Drzewo – olbrzymi fikus, jeden z największych na świecie. Liczy sobie blisko 200 lat, a jego liany, które wrastają w ziemię jako korzenie tworzą powierzchnię o wielkości 5000 m2. Gigant, który zachwyca swoim rozmiarem jest jak żywa katedra, pełna zakamarków, krucht i naw. Święte miejsce ludu Sakalawa znajduje się na cyplu Mahatsinjo, niedaleko od stolicy Hell Ville. Kiedy tam dojeżdżamy, trudno się nie zachwycić. Jest wczesny ranek. Ocean Indyjski w fazie odpływu ukazuje swoje kamienno-piaszczyste dno, na horyzoncie – jak na dotknięcie ręki widać Nosy Tanikely, a za nią majaczy górzysty brzeg Wielkiej Ziemi.

Przed wejściem do żywej świątyni czeka na nas przewodniczka w tradycyjnym kobiecym stroju Sakalawa: jedna kolorowa i wzorzysta płachta materiału służy za sukienkę, druga za szarfę. Również ja muszę przyodziać się po malgasku i zdjąć buty, aby boso wejść do Świętego Drzewa.

Olbrzymie konary i liany, które osiągając ziemię stają się korzeniami i wyrastają znowu strzeliście w niebo są niesamowitym spektaklem życia. Zgodnie z tradycją Święte Drzewo jest owinięte dwiema wstęgami materiału: białą i czerwoną. Zbiegają się one w jednym miejscu, we wnętrzu katedry z lian i tworzą ołtarz, gdzie leżą na ziemi plastikowe talerze. Są w nich ofiary: woda, pokarm i monety. Jeśli wrzuci się tu pieniążek i pomyśli życzenie – spełni się ono.

W konarach fikusa mieszka rodzina lemurów – dwa czarne samce i samica o charakterystycznej jasnej maści i białym kołnierzu. Schodzą do nas po lianach by sprawdzić czy przynieśliśmy banany. Łakomczuchy! Mają sprytne pyszczki i chwytne łapki przypominające dziecięce rączki. Sakalawa wierzą, że to dobre duchy, które chronią animistyczną świątynię.

Na straży Świętego Drzewa stoi drewniana rzeźba.

– To Tsiomeko, królowa ludu Nosy Be. – objaśnia kustoszka animistycznej świątyni. – To właśnie ona posadziła fikus po batalii pomiędzy Sakalava i Merina. – dodaje.

Obok Świętego Drzewa znajduje się muzeum historyczne. W praktyce to dwuizbowy baraczek, a w nim panele ze starymi, zniszczonymi zdjęciami. Przez nie przemawia historia Nosy Be i jej bohaterowie. Nasza przewodniczka oprowadza nas po muzeum z dumą i opowiada:

– W XVI wieku, gdy rozwinęły się już kontakty handlowe z Europejczykami, na Wielkiej Ziemi istniały królestwa: Antakarana, Boina, Menabe, Merina i Vezo. Królowa Ranawalona I, poprzez małżeństwo zjednoczyła pod swoim berłem ludy Menabe i Merina, rozpoczynając proces unifikacji Madagaskaru. Krwawa Ranawalona I była przeciwna Europejczykom i chrześcijaństwu, które wprowadzili na Madagaskar. Królestwo Boina, rządzone przez bardziej pokojową, ale nie mniej waleczną Tsiomeko nie chciało jej się poddać. Doszło do batalii pomiędzy wojskami dowodzonymi przez dwie kobiety. W wyniku przegranej Sakalawa musieli opuścić królestwo Boina i schronić się na pobliskiej Nosy Be, nazywanej wówczas Ambario (Największa z Wysp). Tu królowa otrzymała protekcję sułtana Zanzibaru. Był to w 1837 rok – od tej daty rozpoczyna się historia nosybejczyków.– wyjaśnia przewodniczka.

Z niedowierzaniem przyglądam się starym zdjęciom. Na jednym z nich widzę korpulentną, ciemnoskórą kobietę w dziwacznym uczesaniu, niesioną przez mężczyzn w drewnianej lektyce. Na innym królowa w stroju europejskim siedzi na krześle w towarzystwie swojego męża. Na jeszcze innej fotografii Tsiomeko stoi obok wysokiej Europejki z kapeluszem i parasolem, a po bokach dwie ciemnoskóre damy jej dworu. „W całym „cywilizowanym” świecie kobiety nie miały praw wyborczych, podczas gdy na Madagaskarze rządziły, dowodziły wojskiem prowadząc ze sobą wojny, decydowały o polityce i pozowały do oficjalnych zdjęć” – myślę, zdając sobie jednocześnie sprawę z faktu, że najprawdopodobniej królowa Nosy Be była jedną z pierwszych ciemnoskórych kobiet uwiecznionych na fotografiach i znanych dzięki temu na Starym Kontynencie.

– Protektorat sułtana Zanzibaru nie wystarczył. W 1840 roku, kapitan francuskiego statku Pierre Passot zatrzymał się na Wielkiej Wyspie. Sakalawa za jego pośrednictwem wystąpili o protekcję Francuzów do admirała Anne Chrétien Louis de Hell, gubernatora Wyspy Bourbon (dzisiejszej Reunion). W rok później Tsiomeko podpisała z Francją traktat, na mocy którego Nosy Be stała się kolonią francuską. Od tego momentu stolica wyspy przyjęła nazwę Hell Ville. – opowiada nam malgaska przewodniczka.

Oglądam z zainteresowaniem skromniutkie muzeum, które przypomina egzotyczną rupieciarnię historii. Jest oczywiście sklepik z malgaskimi pamiątkami…

Sakalawa są potomkami imigrantów z różnych stron świata: Arabów, Persów, Bantu, Hindusów, Indonezyjczyków, Portugalczyków i Francuzów. Mieszanka genów przodków odbija się w rysach współczesnych. Zamieszkiwali głównie zachodnio-północne wybrzeże Madagaskaru, nad Kanałem Mozambickim. Ich nazwa pochodzi być może od arabskiego słowa saqaliba – niewolnik.

Wśród tego ludu – jednego z 18 zamieszkujących Madagaskar – panuje bardzo silny kult przodków. „Fitampoha” to tradycyjna ceremonia Sakalawa, której najważniejszym obrzędem jest kąpiel rytualna relikwii antycznych królów w rzece, w miejscowości Belo Sur Tsiribihina na Madagaskarze, odbywająca się co pięć lat.

Malgaska przewodniczka wyjaśnia mi, że na Nosy Be animiści świętują w styczniu i w sierpniu składając ofiary rytualne ze zwierząt.

Fragment pochodzi z reportażu „Kobiety z Nosy Be”

© AGNIESZKA ZAKRZEWICZ / Wszystkie teksty i zdjęcia w tym blogu są chronione prawem autorskim. Wszelki plagiat, przedruk lub wykorzystywanie bez zgody autora jest wykroczeniem i roszczenia z tego tytułu będą dochodzone na drodze sądowej.

 

Kara miesiączki

Przez wieki, kobiety były uważane za „rytualnie nieczyste”. Zgodnie z tradycją hebrajską wywodzącą się z interpretacji Starego Testamentu, kobieta w okresie miesiączkowania była niebezpieczna dla wszystkich obrzędów świętych i mogła zagrozić ich mocy. Poprzez swoją seksofobię, Ojcowie Kościoła w erze nowożytnej pogłębili strach przed kobietami i ich naturalną fizjologią. Kobieta w okresie menstruacji mogła zanieczyścić kościół, skazić przedmioty liturgiczne, a przede wszystkim ołtarz oraz hostię. W klimacie strachu przed nieczystą krwią, którą Bóg pokarał i naznaczył Ewę, za to, że skusiła Adama — w łonie Kościoła rosła fobia przeciwko kobietom, która doprowadziła teologów katolickich do konkluzji, że niższa płeć żeńska, ponosząca winę za grzech pierworodny, nie mogła być powołana do pełnienia jakichkolwiek funkcji liturgicznych ani do posługi Bogu. Długa seria zakazów wydanych na podstawie przeświadczenia o „nieczystości rytualnej” została wprowadzona do Kodeksu Prawa Kanonicznego na przestrzeni ostatnich 700 lat. Do dnia dzisiejszego ten zabobon jest podstawą do tego, aby odmawiać kobietom święceń kapłańskich, gdyż z powodu menstruacji nie mogą stać one za ołtarzem, dotykać hostii i brać udziału w tajemnicy Eucharystii.

Mizoginia starotestamentowa

Jak można dowiedzieć się z interesującego opracowania zamieszczonego w kilku językach — w tym także i w języku polskim — w portalu „Wiodącego międzynarodowego katolickiego ośrodka internetowego poświęconego posłudze kobiet w Kościele”, kluczowy tekst o stanie nieczystym spowodowanym przez miesięczny upływ krwi, znajduje się w Księdze Kapłańskiej 15,19-30, w której mamy poniższe nakazy: niewiasta, która co miesiąc cierpi płynienie krwi, przez siedem dni będzie odłączona; każdy, kto się jej dotknie, będzie nieczysty aż do wieczora; i na czem by spała albo siedziała we dni odłączenia swego, splugawione będzie; ktoby się dotknął łoża jej, upierze szaty swe i sam obmyje się wodą, a nieczysty będzie aż do wieczora; jeśliby spał z nią mąż czasu krwi miesięcznej, nieczysty będzie przez siedem dni i wszelka pościel na której by spał, nieczysta będzie; Niewiasta, która cierpi przez wiele dni płynienie krwi nie w czasie miesięcznym, albo której po miesięcznej krwi płynienie nie ustaje, póki podlega tej niemocy, nieczysta będzie, jakby była czasu miesięcznego; a jeśli krew przestanie płynąć, naliczy siedem dni oczyszczenia swego, a ósmego dnia ofiaruje za siebie kapłanowi parę synogarlic albo dwoje gołąbiąt u drzwi przybytku świadectwa; on zaś z jednego uczyni ofiarę za grzech, a z drugiego całopalenie, i będzie się modlił za nią przed Panem i za płynienie nieczystości jej; przeto nauczać będziecie synów Izraelowych, aby się strzegli nieczystości, i nie pomarli w plugastwach swych, gdyby splugawili przybytek mój, który jest między wami.

W późniejszej tradycji rabinackiej obciążono kobiety cięższymi karami: kobieta jest rytualnie nieczysta przez co najmniej siedem dni w miesiącu; po porodzie kobieta musi być oczyszczona; po urodzeniu syna matka pozostaje nieczysta przez 40 dni, po urodzeniu córki 80 dni (Kapł. 12, 1-8)

Histeria seksualna Ojców Kościoła

Podczas pierwszych pięciu wieków ery chrześcijańskiej podejście do nieczystości rytualnej było odmienne w Kościele greckim i łacińskim. W Kościele wschodnim kobiety nie były uważane za rytualnie nieczyste i mogły w okresie menstruacji przychodzić do świątyni oraz współżyć z mężczyznami. W kościele łacińskim szybko rozwinęła się histeria na tle seksualnym. Pierwszym, który zaczął był Tertulian (155-245 n.e.), przekonany, że: (Każda kobieta powinna) stale, jak Ewa, płakać i pokutować, by przez okazanie skruchy tym pełniej zadośćuczynić za to, co przejęła od Ewy, — to jest hańbę pierwszego grzechu i sromotę (która jej przynależy jako przyczynie) zatracenia ludzkości; W boleści i smutku rodzisz (dziatki), niewiasto i pod mocą jesteś mężową a on panuje nad tobą; A czy nie wiesz, że każda z was jest Ewą? Wyrok Boży na twoją płeć jest w mocy do dziś: tak więc wina też musi być w mocy.

Św. Hieronim (347-419 n.e) głosił, że wszelkie stosunki seksualne — także w związku małżeńskim — są korupcją moralną i plugastwem. Dla wielkiego Ojca Kościoła, kobieta była nieczysta. Twierdził też, że: By stać się człowiekiem, Jezus zgodził się przyjąć ‚obrzydliwe warunki’ w łonie matki; Wyrzekając się życia seksualnego kobieta może stać się mężczyzną; Świątobliwe małżonki dzięki temu dochodzą do świętości, że żyją jak dziewice; Dziewictwo jest pierwotnym i czystym stanem człowieka, małżeństwo przyszło wraz z grzechem.

Tę samą linię kontynuował Św. Augustyn (354-430 n.e.). Twierdził: Stosunki seksualne w małżeństwie są dozwolone dla ludzkiej słabości lub dla płodzenia dzieci; Gdyby Adam i Ewa nie zgrzeszyli, Bóg mógłby stworzyć im potomstwo bez konieczności stosunków seksualnych; Stosunki seksualne w małżeństwie bez intencji płodzenia dzieci są „lekkim przewinieniem”; Narodzenie się Jezusa nie było skutkiem stosunku seksualnego, tj. z „grzesznego ciała”; Wstyd związany ze stosunkiem seksualnym dowodzi, że jest on skutkiem grzechu; Żądza, nawet w dobrym małżeństwie, przekazuje grzech pierworodny; Przez grzech pierworodny nasienie człowieka uległo zepsuciu; Samowolna „żądza” narządów seksualnych jest znakiem że pochodzi ona z grzechu; Przyjemność (haniebna żądza”) w małżeństwie jest chorobą; Dobry chrześcijanin nienawidzi zbliżenia małżeńskiego i stosunków seksualnych ze swoją żoną; Idealne małżeństwo chrześcijańskie żyje jak brat z siostrą; „Żądza” podczas stosunku seksualnego przekazuje grzech pierworodny.

Również on, tak jak św. Hieronim uważał, że nieczysta kobieta nie może celebrować mszy jako kapłan.

Choć w kościele wschodnim, aż do VI wieku naszej ery nieczystość rytualna nie była traktowana poważnie, a diakonki pełniły służbę niemalże w każdej diecezji, już w 241 r. n.e. arcybiskup Aleksandrii — Dionizjusz, nauczał, że kobiety w okresie menstruacji nie mogą wchodzić do kościoła i przyjmować Eucharystii. Podczas soboru w Kartagenie w 345 r. n.e., została wprowadzona abstynencja seksualna dla kapłanów. Kolejne sobory lokalne w Orange (441 r. n.e.) oraz w Epaon (517 r. n.e.) we Francji, uchwaliły, że żadna kobieta nie może być diakonką, ze względu na nieczystość rytualną. Synod diecezjalny w Auxerre (588 r. n.e.) ustalił, że kobiety powinny przykrywać ręce białą chustką, gdy przyjmują komunię, a synod w Rouen (650 r. n.e.) uchwalił, że kapłani nie mogą przekazywać kielicha rytualnego w ręce kobiet, które pomagają w dystrybucji hostii. Biskup Tymoteusz z Aleksandrii (680 r. n.e.) uchwalił, że małżonkowie muszą powstrzymywać się od stosunków seksualnych w soboty i niedziele oraz na jeden dzień przed przyjęciem komunii, a kobiety mające menstruację nie mogą przyjmować komunii, być chrzczone i wchodzić do kościoła w okresie Wielkanocy. Biskup Teodor z Canterbury (690 r. n.e.) zakazał kobietom w okresie menstruacji wchodzić do kościoła i przyjmować komunię i ogłosił, że kobiety po porodzie pozostają nieczyste przez 40 dni. Biskup Teodulf z Orleanu (820 r. n.e.) zabraniając kobietom wchodzić do kościoła, kazał im „pamiętać o ich słabości i niedoskonałości, i w związku z tym bać się dotykać jakichkolwiek przedmiotów świętych używanych do nabożeństw”.

Krwawiące zwierze

Również w średniowieczu rozwijało się uprzedzenie w stosunku do kobiet i ich dyskryminacja oparta na przekonaniu o nieczystości rytualnej.

Kobietom nie wolno odwiedzać kościoła w czasie menstruacji lub po porodzie, gdyż kobieta jest krwawiącym zwierzęciem. Dotyk jej krwi sprawia, że owoce nie dojrzewają, musztarda traci smak, trawa usycha a drzewa tracą przedwcześnie owoce. Żelazo rdzewieje, a powietrze staje się ciemne. Psy, gdy ją jedzą, dostają wścieklizny. Paucapalea, Summa, Dist. 5, pr.§ 1 v.

Co prawda przesąd ten ma swoje korzenie w kulturze hellenistycznej (Juliusz Solinus), ale właśnie w średniowieczu zyskał szczególne znaczenie. Uważano również, że stosunek z kobietą podczas menstruacji jest bardzo niebezpieczny dla mężczyzny i jest przyczyną tego, że rodzą się kalekie dzieci. Kobiety zostały uznane za przeklęte i ukarane przez Boga — czego dowodem było biblijne „Z boleścią rodzić będziesz dziatki” (Księga Rodzaju 3,17-19). Kobiety uznano definitywnie za rytualnie nieczyste przez 40 dni po porodzie syna i 80 dni po porodzie córki, gdyż potomstwo przychodziło na świat we krwi. Podwójny okres nieczystości po porodzie dziewczynek był oczywiście spowodowany tym, że dziedziczyły one miesiączkę. (…) Lecz gdy urodziła dziecię płci żeńskiej, ten czas podwajał się, gdyż krew z upławów, która jest przy porodzie, jest uważana za nieczystą do tego stopnia, że, jak stwierdza Solinus, owoce schną i trawa więdnie przy jej dotknięciu. Lecz dlaczego czas po urodzeniu dziecięcia płci żeńskiej jest podwojony? Odpowiedź: gdyż na rozwoju płci żeńskiej leży podwójna klątwa. Gdyż ponosi ona grzech Adama i też (karę) „w boleściach rodzić będziesz”. A może dlatego, że jak nam przekazuje wiedza medyków, dzieci płci żeńskiej są od chwili poczęcia nieukształtowane dwa razy dłużej niż dzieci płci męskiej. Sykardusz z Kremony, Mitrale V, roz.11.

Wieczny strach przed miesiączką

Zabobon o rytualnej nieczystości kobiet znalazł odzwierciedlenie w prawie kanonicznym poprzez Dekret Gracjana (1140 r.), który stał się w 1234 r. częścią Corpus Iuris Canonici, obowiązującym do 1916 r. Kobiecie zabroniono: rozdawać komunię, nauczać, chrzcić, dotykać przedmiotów liturgicznych, zakładać szat liturgicznych. Zakazy rytualne zostały wprowadzone oficjalnie podczas soboru w Trento w XVI w, a później potwierdzone w 1917 r. przez Codex Iuris Canonici. Przez stulecia doszły kolejne zakazy: kobieta nie może dostąpić święceń kapłańskich; nie może chrzcić w sytuacjach normalnych; nie może dotykać hostii; nie może przyjmować komunii podczas menstruacji; może przyjmować komunię tylko na język, albo wtedy, gdy dłonie są przykryte przez białą chustkę; musi mieć zakrytą głowę na znak pokory, kiedy przyjmuje komunię; nie może śpiewać w kościele.

Zakaz śpiewania w kościele, został wydany kilkakrotnie przez świętą Kongregację do Spraw Liturgii: kobiety nie mogą śpiewać w chórze (1897 r.); chóry kobiece są absolutnie zabronione, poza wyjątkami ze szczególnych powodów i za zezwoleniem biskupa (1907 r.); jakikolwiek typ chóru mieszanego mężczyzn i kobiet, nawet jeśli te stoją daleko od ołtarza, jest absolutnie zabroniony (1908 r.).

Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 r., zawiera kanony oparte na zabobonie nieczystości rytualnej: Kobieta może tylko w braku godniejszej osoby udzielić chrztu; Kobietom nie wolno rozdawać Komunii Świętej; Dziewczynkom ani kobietom nie wolno jest służyć do Mszy; Jedynie mężczyźni mogą otrzymać święcenia kapłańskie. Kobiety powinny mieć zakryte głowy w Kościele; Bielizna ołtarzowa musi być uprana przez mężczyzn zanim jej dotkną kobiety; Kobietom nie wolno jest głosić kazania w kościele; Kobietom nie wolno jest czytać Pisma Świętego w kościele.

Nowy Kodeks Prawa kanonicznego z 1983 r., wprowadzony podczas pontyfikatu Jana Pawła II, poprawia status kobiet: mogą czytać Pismo święte podczas mszy; mogą służyć do mszy; mogą nauczać; mogą śpiewać w kościele zarówno w chórze oraz jako solistki; mogą chrzcić; mogą rozdawać komunię. Podsumowując wieki uprzedzeń w stosunku do kobiet, zwrot Wojtyły był epokowy i dlatego mówi się, że zrobił tak wiele dla nich. Niestety w dalszym ciągu zakaz ordynacji kobiet opiera się na antycznym przeświadczeniu o ich nieczystości rytualnej. Kobieta nie może być kapłanem, nie może odprawiać mszy, gdyż ma miesiączkę… „Niewiasty ze względu na „okres i klimakterium” nie są w stanie głosić kazań, czy też spowiadać” – wyjaśniał jakiś duszpasterz akademicki na spotkaniu ze studentami w Sopocie w 2004 r.

Kościół anglikański już w latach 70-tych porzucił ten zabobon i na drodze dialogu ekumenicznego namawiał również współczesnych hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego, aby poszli ich śladem, zgadzając się na święcenia kapłańskie dla niższej płci, która weszła na drogę równouprawnienia. Powołanie jest przecież kwestią Ducha świętego, który zstępuje na człowieka, a nie różnic biologicznych. No i istnieją podpaski ze skrzydełkami… gdyby jakiś duchowny tego jeszcze nie wiedział.

Tekst został opracowany na podstawie materiałów „Kobiety księża” — w języku włoskim i polskim, pochodzących z portalu „Wiodący międzynarodowy katolicki ośrodek internetowy poświęcony posłudze kobiet w Kościele”.

AGNIESZKA ZAKRZEWICZ, 2010

Foto: Izabela Maciejewska